poniedziałek, 14 maja 2012

Przezyłam upokożenie mojego życia. Nie chce mi się nic. Ćwiczyć , płakoć odrabiać lekcji.
Nażarłam się znowu , nie będe o tym pisać , bo to załosne. Obecnie znajomi dostali moje upokażające zdjęcia. W zasadzie zdjęcia mojej otyłości. Kilka miesięcy temu. Nic nie ma sensu. Czy ktoś to w ogóle czyta?

niedziela, 13 maja 2012

48,3 kg

Dziś pierwszy dzień diety ABC. Mam 500 kcal. Dziś przez cały dzień byli rodzice , więc widzieli , że jem coś. Oni wiedzą , że się odchudzam ale nadal wierzą , że  tylko licze kalorię i nie słodze herbaty oraz gotuje na parze. Ale najgorzej jak jestem na głodówce. Kuchnia czysta , jedzenie nieruszone. Wtedy jest najgorzej podejrzewają , że się głodzę. Dzisiaj poszło dobrze 500 kcal to nie tak mało. Zaczyna mi być zimno , jestem zmęczona , ale zadowolona. Jutro mam dwie godziny w-f musze się spiąć i dać z siebie wszystko ;p
Swoje wczorajsze obżarstwo przypłaciłam z wagi 47,6 na 48,3. Mogło być gorzej -.-
Bilans na dziś:
chleb razowy z jajkiem-195 kcal
100g grilowanej piersi z kurczaka i marchewka-135 kcal
jogurt naturalny i 25g płatków owsianych górskich-165,4 kcal
Razem około 495 kcal
A6w dzień pierwszy razy 2
100 przysiadów
20 brzuszków
10 minut rowerek w powietrzu
A teraz kilka zdjęć:






sobota, 12 maja 2012

47,6 kg

Było dobrze. Było. Rano czułam się świetnie waga pokazała 47,6 kg spodziewałam się mniej ale i tak dobrze. Zmierzyłam się. Efekty mnie zadowoliły.

                   Teraz                                                    2 tygodnie temu
talia:            62cm                                                           64cm
biodra:         84cm                                                          86,5cm
szyja:           30,5cm                                                       31cm
pas:              73cm (w miejscu pępka)                            77cm
uda:              50,5cm                                                       51,5cm
łydka:           33,5cm                                                      34cm
ramie:           21,5cm                                                       23cm
klatka:          66cm                                                           69cm
piersiowa

Jak widać jestem bardzo nieforemna. Monstrualne nogi. Ramiona ok. Klatka piersiowa zabawnie mała.
Ale jak widać  jakaś tam poprawa jest. Ale dopiero zaczynam. Jasne. Bo dzis znowu wszystko spieprzyłam. Nie oszukujmy się kocham jedzenie , uwielbiam  żreć , nie moge się powstrzymać, jakbym mogła żarłabym bez opamietania  , nie zaraz przecież już to robie.I CO? Czy założyłam tego bloga , żebyście czytali żałosne posty obrzydliwej nudnej larwy z nadwagą? O jej niepowodzeniach i o tym jak żre i potem płacze , że jest gruba? Czy jedzenie aż tak cieszy? Czy jest warte abym zawsze była spaślakiem? Aby nikt nie spojrzał nawet na mnie przez tusze? Czy prawda jest taka , że nie potrafie wygrać z kotletem? Odpowiedź brzmi NIE. Jestem żałosna. Jutro jak znam życie na wadze będzie znowu 50. Nie mam prawa nawet podziwiać motylków. Nie mam prawa nawet marzyć ,żeby kiedykolwiek być pro-ana. Daleko mi do nich. Cały czas ide w złym kierunku. Skoro już się nażarłam , każdy wie co powinnam zrobić. Zwymiotować. Ale nie nie zrobiłam tego. Dlaczego? Jak myślisz?
Nie nie dlatego , że mam własne idee. Że postanowiłam , że tego nie zrobie. Nie. Nie zwymiotowałam , ponieważ nie umiałam. Czy to w ogóle możliwe spędzić we łzach z palcami w gardle i szklanką soli popołudnie w kiblu. I to bez rezultatów. Wpycham palce. Nie leci. Prosta rzecz , a nawet tego nie potrafie. Więc w takim razie gdzie ja w życiu zajde? Moje odchudzanie to koło. Jedno żałosne koło.
Głodze się -> chudne -> jestem zadowolona -> coś mnie wkurzy -> żre -> próbuje zwymiotować -> tyje -> jestem smutna -> nowa drakońśka dieta -> ja pełna motywacji -> głoduje się -> chudne i tak dalej. Koło się zamyka. Czy na tym polega moje ''nie ważne ile razy upadniesz podnieś się i idź dalej''?
Jestem żałosna. To tak jak grzesznik , zgrzeszy , ale pójdzie do spowiedzi , potem znowu zgrzeszy , pójdzie do spowiedzi przysięgnie poprawe , znowu zgrzeczy i tak dalej.  Od jutra znów zaczynam diete.
Czy nic nie nauczyło mnie moje zamkniete koło? No tak , ale w sumie jeżeli teraz powiem sobie '' I tak mi się nie uda , skończy się jak zawsze'' W ten sposób niczego nie osiągne. Nie. Ale teraz powiem sobie
,że teraz będzie inaczej! Że teraz uda się. Musi się udać. Inne dziewczyny osiągają swój cel. Ja też mogę!  I wiecie co? Jeżeli  znów będe miała ochote zeżreć , jeżeli znów przyjdzie pora posiłku wejde na ten blog. I przeczytam to co napisałam na czerwono. Nie chce pisać o swoich kolejnych niepowodzeniach. Chce być dla innych przykładem. Nie chce  okłamywać siebie i was. Chce być jedną z was. Chce być motylem!

Oto dieta jaką teraz będe stosować pewnie ją znacie


piątek, 11 maja 2012

Znów zaczynam diete baletnicy

Znów przechodze na diete baletnicy.
Pierwszy raz zaczełam ją kilka dni temu.Może najpierw podam wam jej jadłospis:

-2 dni nic nie jesz tylko pijesz wodę lub kawę bez mleka i cukru


-2 dni jesz tylko biały ser, serek wiejski lub jogurty naturalne ale wersja nisko tłuszczowa


-2 dni jesz ziemniaczki gotowane w mundurkach bez niczego, bez soli, sosu itp.


-2 dni tylko chude gotowane mięso tj kurczak. zamiennie soja


-2 dni same warzywa, najlepiej zielone tj. ogórek, sałata, brokuły

Słyszałam , że w ciągu 10 dni mozna schudnąć na niej od 5 do 10kg  + oczywiście ćwiczenia. A dzienne jedzenia trzeba ograniczyć do 300-500kcal.
Wydaje się dosyć dziwaczna i ekstremalna , ale cóż odchudzając się próbowałąm już chyba wszystkiego , zdrowe diety , dieta kopenhaska , 1000kcal , głodówki , nawet specjalna dieta od dietetyka , dieta kapuściana , ograniczanie kalorii itp. W sumie większych efektów nie było , raz doszłam do wagi 45 ale zaraz potem jojo. Brak mi motywacji , natomiast coraz częściej zdarzają się napady. Gotuje , pieke , kupuje wpierdalam. Ostatnio spotkałam swoje dawne koleżanki ze starej szkoły. Cóż kiedy ostatnio mnie widziały ważyłam 40 kg ( nie byłam na diecie w sumie zawsze byłam ''niejadkiem'')
Ale od rozwodu rodziców i zmiany szkoły zaczełam regularnie wpierdalać.
Przytyłam 10 kg w niespełna rok. A więc koleżanki zobaczywszy mnie doznały szoku. Los chciał , że były tam także dziewczyny za , którymi nie przepadam. Oczywiście nie obyło się bez złośliwych komentarzy z ich strony jak cholernie się upasłam itp; Szczerze mówiąc , choc była to prawda , zabolała. Cholernie zabolała. Dały mi przynajmniej pożądnego kopa motywacji. Dziękuje im za to mimo wszystko. Wtedy zaczełam właśnie diete baletnicy.

Pierwsze 2 dni to była głodówka. Myślałam , że będzie źle lecz zaskoczyłam się.
Byłam wykończona fizycznie fakt , ale przeżywałam psychiczną euforię. Pusty żołądek , czułam się wspaniale. Przez ten czas schudłam do 47,7kg Miałam motywacje. Lecz stało się coś niespodziewanego. Rodzice widocznie zauważyli , ze od dwóch dni nic nie jadłam. Pod presją znów musiałam coś zeżreć :) Zajebiście. Na szczeście nie przytyłam po tym wiele. Natepnego dnia waga 48,3 kg i dziś znów jestem na diecie baletnicy. Od nowa. Będzie cholernie trudno. Ojciec nie daje mi spokoju , kazał mi zjeść śniadanie , ale udało mi się to ominąć. I tak jest wystarczająco trudno , a oni jeszcze pakuja we mnie żarcie. Czy nie widzą , że ich córka niesamowicie się spasła?! Że wygląda jak tłusta krowa?! Z każdym dniem mam coraz gorszy humor. Nie śmieje sie już , zamknełam sie we własnym świecie. Pełnym liczenia kalorii.


Bilans na dziś:
kawa + 3 łyżki mleka
2x herbata owocowa ze słodzikiem
razem około: 30 kcal

A6w 2x ( robie codziennie pierwszy dzień a6w 2 albo 3 razy , bo normalnych ilośći nie wytrzymuje)
100 przysiadów
10 minut rowerek w powietrzu